czwartek, 26 czerwca 2008

WTOREK

To mój ulubiony z napisanych do tej pory scenariuszy filmowych. Ale nie sądzę, by udało mi się go w najbliższym czasie nakręcić w sposób zadowalający. Indolencja warsztatowa, techniczne ograniczenia, ot.

FADE IN:

WTOREK.

WYSTĘPUJĄ:
PROTAGONISTA
HOMUNKULUS
MĘŻCZYZNA
DZIEWCZYNA
TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ

Mieszkanie. Brudne naczynia w zlewie, pełne worki na śmieci, zacieki na stole, puste butelki.

PROTAGONISTA: (OFF)
Z tego nie urodzi się nic.

PROTAGONISTA leży na kanapie, przykryty kocem. Zarośnięty, zmęczony. Patrzy w sufit. Odsłania spod koca zarośnięty brzuch. Patrzy na niego beznamiętnie.

PROTAGONISTA: (patrząc na brzuch)
A teraz go dotknę. Niteczka po niteczce posuwam się dalej. Ciekawe co dalej.

Chwyta ręką za zarośnięty brzuch i bawi się nim. Podnosi wzrok. Lustro. Twarz PROTAGONISTY. Przygląda się jej. Dotyka palcem zarostu. Nakłada piankę do golenia.

PROTAGONISTA:
Niteczka po niteczce posuwam się dalej. Idę. Chwytam się tej przestrzeni i pozwalam prowadzić.

Bałagan. Brudne naczynia. Worki na śmieci. PROTAGONISTA z pianką do golenia na twarzy wrzuca do kontenera na śmieci worki. Chodnik na nowobogackim osiedlu. PROTAGONISTA z pianką na twarzy idzie bez koszulki. Muzyka. W tle cały czas muzyka.

Balkon z widokiem na całe miasto. PROTAGONISTA z pianką na twarzy pali papierosa. Rozgląda się. Piękny widok.

Droga. Samochody. PROTAGONISTA z pianką na twarzy idzie poboczem. Słońce świeci.

Las. Strumyk. PROTAGONISTA kuca przy nim. Goli się. Twarz przemywa w strumyku. Wstaje. Bardzo leniwie i delikatnie ubiera się w żółte, granatowe i zielone ciuchy. Lekki płaszczyk. Torba na ramieniu. Japonki na nogach.

Wystawia rękę poza kadr skąd wyciąga rower. Wsiada na rower. Jedzie.

Perspektywa pierwszoosobowa. Ścieżki, drogi, pola, lasy, jeziora. Chodniki, deptaki, place.

Perspektywa trzecioosobowa. PROTAGONISTA jedzie. Rów przy drodze. Obok tory. W rowie siedzi HOMUNKULUS. Ma twarz owiniętą bandażem i rękę na temblaku.

HOMUNKULUS:
Rowerze!

PROTAGONISTA zatrzymuje się i siada obok HOMUNKULUSA.

PROTAGONISTA:
Gdzie twój rower, homunkulusie?

HOMUNKULUS:
Odbija się echem i wraca do mnie.

PROTAGONISTA:
To nie jest dobry rower. Proszę, weź mój.

HOMUNKULUS:
Dziękuję.

HOMUNKULUS wsiada na rower i odjeżdża.

PROTAGONISTA leży w rowie. Skubie rosnącą wokół trawę. Spogląda na przejeżdżające tramwaje. Jest szczęśliwy. Ma kwiatek w ręce. Rozczula się nad nim.

Tramwaj. Gdy przejeżdża, okazuje się, że po drugiej stronie torów stoi MĘŻCZYZNA.

MĘŻCZYZNA:
Który to był tramwaj?

PROTAGONISTA:
Szesnastka.

MĘŻCZYZNA robi przerażoną minę i mdleje. PROTAGONISTA leniwie podnosi się i bardzo powoli podchodzi do leżącego MĘŻCZYZNY, przygląda mu się. MĘŻCZYZNA otwiera jedno oko, jakby sprawdzał, czy ktoś go nie obserwuje i zamyka je natychmiast.

PROTAGONISTA:
Co Ci jest?

MĘŻCZYZNA: (cały czas udaje że ma zamknięte oczy)
Zemdlałem.

PROTAGONISTA:
Dlaczego?

MĘŻCZYZNA:
To był mój tramwaj. Znowu mi uciekł. Czekałem tam już od dwóch godzin. To była piętnasta szesnastka, która uciekła.

PROTAGONISTA: (przenikliwie mruży oczy)
Musimy porozmawiać. Chodź. Znam dobre miejsce.

Krzaki i chaszcze za osiedlem. Leżą na leżakach. Mają butelkę wina i kieliszki.

PROTAGONISTA:
Dlaczego chcesz wsiąść w ten tramwaj?

MĘŻCZYZNA:
Mam do niego interes.

PROTAGONISTA:
Jaki?

MĘŻCZYZNA:
Chciałbym aby mnie gdzieś p r z e t r a n s p o r t o w a ł.

PROTAGONISTA:
Dokąd?

MĘŻCZYZNA: (wskazując ręką)
Tam.

PROTAGONISTA: (kiwa potwierdzająco głową)
Na przystanek.

MĘŻCZYZNA:
Tak. Teraz już wiesz.

PROTAGONISTA:
Wiem. Przykro mi.

MĘŻCZYZNA:
Dziękuję.

PROTAGONISTA ściąga czapkę z głowy i podaje ją MĘŻCZYŹNIE.

PROTAGONISTA:
Proszę. To dla Ciebie. Na pamiątkę. Ja muszę ruszać dalej.

MĘŻCZYZNA:
Rozumiem. I… proszę, ode mnie weź to.

MĘŻCZYZNA podaje mu jabłko.

PROTAGONISTA:
Co to?

MĘŻCZYZNA:
Nie wiem.

PROTAGONISTA:
Rozumiem.

PROTAGONISTA odchodzi, zatrzymuje się przed obiektywem, odwraca przez ramię w kierunku MĘŻCZYZNY, spogląda wprost w kamerę, zaciska zęby, przymyka oczy i szepcze.

PROTAGONISTA: (szeptem)
Powodzenia.

MĘŻCZYZNA leży na leżaku, na głowie ma czapkę, patrzy w obiektyw, w tle widać odchodzącego PROTAGONISTĘ.

MĘŻCZYZNA: (szeptem)
Dziękuję, przyjacielu.

MĘŻCZYZNA patrzy przed siebie. Oko. Widać w nim tramwaj. PROTAGONISTA wsiada do niego, siedzi na samym tyle. Ogląda jabłko otrzymane od MĘŻCZYZNY.

PROTAGONISTA:
Niteczka po niteczce posuwam się dalej.

Uciekające tory. Pobocza. Tramwaj zatrzymuje się na przystanku. Kosz na śmieci.

PROTAGONISTA: (olśnienie)
To tu!

Wysiada szybko. Podchodzi do kosza. Ręce spuszczone wzdłuż tułowia. Stoi sztywno. Patrzy.

DZIEWCZYNA: (OFF)
Skąd to masz?

PROTAGONISTA: (nie odwracając się)
Czy jesteś śliczna?

DZIEWCZYNA wchodzi w kadr, jednak tak że PROTAGONISTA nie może jej zauważyć.

DZIEWCZYNA:
Jestem.

PROTAGONISTA odwraca się i podchodzi do niej. Dotyka jej twarzy jak niewidomy, przygląda jej się bardzo uważnie. W tym czasie rozmawiają.

DZIEWCZYNA:
Jak się nazywasz?

PROTAGONISTA:
Protagonista.

DZIEWCZYNA: (nadgryza jabłko PROTAGONISTY)
Skąd to masz?

PROTAGONISTA:
Weź to, proszę. Jest Twoje.

DZIEWCZYNA:
Jest bardzo słodkie.

PROTAGONISTA:
A Ty…

DZIEWCZYNA:
Kim jestem?

PROTAGONISTA:
… kim jesteś.

DZIEWCZYNA:
Jestem jabłkiem.

PROTAGONISTA:
Tak. „Jesteś jabłkiem”. Zobaczymy się jeszcze?

DZIEWCZYNA bardzo delikatnie całuje go w czoło i wsiada do tramwaju, który odjeżdża.

Zmierzch. Bardzo ładne, różowe niebo. Śliczne. Protagonista idzie poboczem wielkiej dwupasmowej drogi na obrzeżach miasta.

PROTAGONISTA: (OFF)
Nostalgicznie, lecz pięknie.

PROTAGONISTA siedzi na ławce, patrzy przed siebie.

PROTAGONISTA:
Chciałbym się teraz rozpłakać. Wypiłbym kielich moich łez, aby uczcić ten dzień.

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ: (OFF)
Płacz czyni nas ludźmi.

PROTAGONISTA:
I oddaje hołd antecedensom, które go wywołały.

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ: (wychodzi spod ławki)
A one znajdują w nas schronienie.

PROTAGONISTA:
Bo nie ma życia poza ludzką twarzą i tylko w ludzkiej twarzy odbić może się druga twarz.

Cisza.

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ:
Musisz już wracać, wiesz?

PROTAGONISTA:
Czy zawsze trzeba wracać?

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ:
Nie. Nawet nie wolno. Ale zawsze się wraca.

PROTAGONISTA:
Nie chcę…

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ:
Teraz, kiedy wiesz, że i tak będziesz musiał wrócić, czar pryśnie nawet jeśli zostaniesz.

PROTAGONISTA:
Szkoda…

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ: (wyciąga rękę)
Chodź. Zaprowadzę Cię.

Bierze go za rękę i wciąga pod ławkę. Czołgają się. Ziemia, krzaki, zarośla. Coraz ciemniej.

Ciemność.

Wyłaniają się kontury kanapy na której spał PROTAGONISTA rano. Wokół świecą się świeczki. Mnóstwo świeczek.

PROTAGONISTA:
Jak tu czysto.

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ siedzi na krześle obok kanapy. W ręce ma kubek.

TAJEMNICZY JEGOMOŚĆ:
Posprzątałem. Zasłużyłeś na to. Proszę, oto herbata dla Ciebie. Śpij spokojnie.

Świeczka pali się. Dmuchnięcie. Ciemność.

FADE OUT.

Brak komentarzy: